Grzegorz Kisiel: moją pasją jest Formuła Jeden

Był rok 1988 gdy Aerton Senna z Alainem Prostem walczyli o tytuł mistrza świata Formuły Jeden. Była to bratobójcza walka w jednym zespole, podczas której zdominowali cały sezon, wręcz niszcząc innych zawodników. Wtedy Polska telewizja puszczała drobne relacje z tych wydarzeń.  To był początek moich zainteresowań, które dość szybko przeobraziły się później w pasję. Dzięki rozwijającej się TV satelitarnej oglądałem następnie wszystkie wyścigi Grand Prix Formuły Jeden, pasjonując się wyczynami kierowców, które wtedy nie były dla mnie na wyciągnięcie ręki. Po prostu wyjazd na Grand Prix był poza moimi możliwościami finansowymi. Kolejne sezony oglądałem czy to w polskich, czy zachodnich telewizjach, pasjonując się walką na torze, potężnym hukiem silników, zwinnością i mocą bolidów. Królowa sportów motorowych jaką jest Formuła Jeden była nieosiągalna dla kibiców w naszym kraju nawet wtedy, gdy wyścig zaczął odbywać się na Węgrzech w 1986 roku. W latach 80-tych były plany FIA (Międzynarodowa Federacja Samochodowa) by Grand Prix odbywało się w Polsce. Władze uznały, że byłoby to zbyt ekstrawaganckie i zbyt zachodnie. Grand Prix trafiło na Węgry, gdzie wyścig Formuły Jeden i innych serii towarzyszących (Formuła 2, Formuła 3 i Porsche Supercup) odbywa się tam do dziś.  Właśnie pod Budapesztem w 2005 roku byłem pierwszy raz obejrzeć te zawody na żywo. Ogromna ilość kibiców i niesamowity hałas wydobywający się z silników V 10 – to pierwsze spostrzeżenia, tak zupełnie inne, niż podczas relacji TV. Na wyścigach bywam praktycznie co roku odwiedzając tory w Europie. Oglądałem debiut naszego jedynego rodzynka w Formule Jeden, Roberta Kubicy, a później przez kilka lat jego fantastyczną walkę z innymi wybitnymi kierowcami na torach Europy i świata. Oczywiście za każdym razem miałem marzenia, aby poczuć moc tego bolidu i jazdę nim po torze. Przy okazji pobytów na Grand Prix miałem możliwość dotknąć bolid, usiąść w nim, czy zmieniać w nim koła, lecz marzenia były dużo bardziej ambitne. W międzyczasie kilkadziesiąt razy jeździłem gokartami po torach w Polsce i w Europie czerpiąc z tego dużą przyjemność. Ścigałem się też amatorsko na motorze po torach w Polsce, Czechach i Słowacji. Jeździłem z prędkościami pod 300 km/h. I….i nadszedł ten dzień kiedy mogłem spełnić swoje marzenie i usiąść za sterami bolidu Formuły Jeden! Co prawda nie obecnej generacji wyposażonej w szereg systemów pozyskiwania energii elektrycznej z pracy hamulców i turbin w silniku, lecz i tak prawdziwego bolidu Formuły Jeden, którym ścigali się kierowcy w sezonie 2007. W sierpniu bieżącego roku na torze Silesia Ring w Kamieniu Śląskim brałem udział w evencie, podczas którego zostałem przeszkolony, a później miałem możliwość poprowadzenia przez 10 okrążeń bolid Williams FW 29, którym jeździł Nico Rosberg, późniejszy mistrz świata w roku 2016, kiedy to skończył karierę. By zmieścić się do monokoku bolidu musiano mi zdemontować fotel. Jechałem na podkładkach, siedząc praktycznie dwa centymetry nad ziemią. Niemniej przeżyłem niesamowite emocje, ogromne skoki ciśnienia i niesamowity wzrost adrenaliny. Nie da się opisać przyspieszenia i siły hamulców oraz wrażeń jakie dają prawa fizyki i docisk bolidu trzymający go w zakrętach. To po prostu trzeba przeżyć. Jazda bolidem trwała ok. 20 minut. Oprócz spełnionego marzenia i ogromnych emocji, po jeździe pozostały mi także fizyczne doznania. Sińce, bóle mięśni i „bóle” kości w łokciach. Mimo wykorzystania możliwości bolidu w niewielkim zakresie, prawa fizyki nie zostały wyłączone. Przeciążenia, szczególnie w wyniku niedopasowania gabarytów kierowcy do przestrzeni dla niego w bolidzie przewidzianej – po prostu musiały zrobić swoje.

Na filmikach widać tą „ciasnotę” w sytuacjach gdy skręcam w zakrętach i dłonie trzymam na kierownicy pomagając sobie w ten sposób dokręcać kierownicę od góry. Bolid nie ma wspomagania kierownicy i układu hamulcowego. Nie posiada także kontroli trakcji oraz ABS. Kierownica kosztuje 50 tysięcy dolarów Za szkody do 10 tysięcy euro odpowiada kierowca. Trzeba było być bardzo skoncentrowanym, gdyż bolid waży 520 kg, a dysponuje mocą 700 koni mechanicznych i ogromnym momentem obrotowym. Przyspieszenie do 200 km/h – 5 sekund. Niestety polskie prawo ogranicza dopuszczalny poziom hałasu na torach wyścigowych do 96 decybeli. Z tego powodu bolidy musiały być doposażone w tłumik. Jazda bolidem Formuły Jeden samodzielnie, bez trenera prowadzącego i dyktującego tempo jest możliwa tylko w Polsce.

Marzenie przeszło do historii. Pozostaje więc dalej śledzić zmagania zawodowców w bieżącym sezonie i kolejnych. Szczególnie, że zanosi się, iż w przyszłym roku możemy zobaczyć czterech polskich zawodników, którzy będą się ścigać w Formule 2 i Formule 3.

Jeśli któryś z nich trafi do Formuły Jeden, ja ponownie wskoczę do bolidu, by w ten sposób przeżyć tak ogromny sukces, drugiego wówczas Polaka w Królowej Sportów Motorowych.